niedziela, 20 marca 2016

Czy Niemcy mogą nas napominać?

(zdjęcie z http://www.voxeurop.eu/)

Dyskusja polityczna sięgnęła piaskownicy. 

Niestety, kiedy wchodziliśmy do Unii pomyślałem sobie, że my Polacy do niej nie pasujemy. Niemcom, Holendrom, Francuzom jest bliżej do siebie, niż nam do nich. My mentalnie bardziej pasujemy do Ukrainy, Rosji i Białorusi (co poniekąd jest naturalne). Bardzo się cieszyłem kiedy wchodziliśmy do Unii, ale znając nasze tendencje do zamykania się ("my, dumni Polacy, naród wybrany" itd.) pomyślałem, że będzie niełatwo. Byłem na granicy polsko-niemieckiej, o północy, kiedy weszliśmy do strefy Schengen.

I wiem o czym piszę poniżej, bo przez kilka lat miałem okazję pracować w środowisku międzynarodowym (nie w Polsce). Z Niemcami, Austriakami, Czechami, Kanadyjczykami, Słowakami, Rosjanami, Bułgarami, Rumunami, Węgrami, Amerykanami, Słoweńcami, Francuzami...

Ludzie, zrozumcie, że Parlament Europejski jest też nasz. Nie jest "ich". Jeśli tak będziemy się ustawiać, to lepiej wyjdźmy z Unii... Bo zawsze będą "oni" i "my".

To, że my coś podnosimy w PE, to nie jest "wypłakiwanie się w mankiet Merkel", "pielgrzymki do Merkel", bądź "donoszenie na Polskę". 

Niestety (dla obecnej sytuacji) szefem PE jest Niemiec... A my, Polacy w Niemcach widzimy oprawców z czasów II Wojny Światowej.

Ja w Niemcach widzę naszych spokojnych sąsiadów, którzy robią spory obrót naszym szczecińskim i podszczecińskim handlowcom. Kwitnie ruch przygraniczny, Polacy też kupują w Niemczech. Kwitnie przygraniczna współpraca kulturalna (np. KuKuKa). Z Warszawy jednak tego nie widać...

Ponadto ja w Niemcach widzę naród, który zrobił duży krok naprzód, zamiast wiecznie tarzać się w swojej przeszłości (a zwłaszcza w jej niechlubnej części). Naród, który się otworzył. Naród, który się najpierw podzielił (został podzielony?) i się zjednoczył. Ogarnął się po wojnie i poszedł do przodu. Proszę mi powiedzieć, do kiedy ma się kajać za zbrodnie wojenne? (data) Uważam, że z perspektywy tego, co zrobił przez ostatnie kilkadziesiąt lat: budowania, a nie niszczenia, ma prawo wypowiadać się we wspólnej sprawie, albo kiedy widzi, że któryś z narodów idzie w złą stronę. Myślę, że właśnie Niemcy mają prawo napominać wszystkie te narody, które zaczynają łamać prawo (albo je naginać), aby osiągać cele nacjonalistyczne. Oni to już przeszli. Oni wiedzą jak to było...

Ale żeby to zrozumieć, trzeba mieć otwartą głowę. Dodałbym również, że znajomość języków obcych, bo to pozwala lepiej poznać inne kultury. A dużej części naszego establiszmentu i wielu politykom tego brakuje...

sobota, 12 marca 2016

Chwała bohaterom.

(zdjęcie: Pixabay)

Tak jak w tytule: bardzo serio i z ogromną wdzięcznością. 

Poniżej będzie w stylu ostatniego żartu Macieja Stuhra. Tych, którzy się nie poznali na takich żartach, informuję że moje uszczypliwości nie dotyczą bohaterstwa żołnierzy wyklętych, ale tego co obecna ekipa z całym tym etosem zrobiła. Czyli cyrku. 

Ja proponuję siegnąć głębiej w naszą historię martyrologii i przywołać pamięć tych, którzy walczyli za Polskę przed II wojną światową, ustalić dni pamięci i ustanowić dni wolne od pracy. Słaby jestem z historii, ale dla przykładu proponuję:

Wojowie Mieszka I - "Przez większość okresu swojego panowania toczył walki o Pomorze Zachodnie, zajmując je po rzekę Odrę. Zwłaszcza my, mieszkańcy Szczecina powinnismy być mu wdzięczni".

Wojowie Bolesława Chrobrego -  "doprowadził na tzw. zjeździe gnieźnieńskim do utworzenia polskiej metropolii kościelnej w Gnieźnie oraz biskupstw w Krakowie, Wrocławiu i Kołobrzegu i tym samym potwierdzenia pełnej samodzielności Polski przez cesarza Ottona III".

Wojowie walczący w bitwie pod Grunwaldem - wiadomo.

Wojska walczące pod Kircholmem - "Było to jedno z najświetniejszych zwycięstw I Rzeczypospolitej. Blisko czterotysięczne wojska polsko-litewskie pod dowództwem hetmana polnego litewskiego Jana Karola Chodkiewicza (1040 piechoty, 2400 jazdy i 4 bądź 7 dział, w tym chorągwie kozackie, tatarskie i kurlandzkie), głównie dzięki użyciu przez wodza litewskiego husarii jako siły przełamującej, rozgromiły ponad trzykrotnie liczniejszą armię szwedzką pod dowództwem Karola Sudermańskiego (8500 piechoty, 2500 jazdy i 11 dział – oprócz Szwedów walczyli zaciężni żołnierze holenderscy, szkoccy i niemieccy).
Wojska Rzeczypospolitej straciły ok. 100 żołnierzy (200 zostało rannych), z czego tylko 13 husarzy i towarzyszy pancernych, oraz 150 koni. Szwedzi stracili ok. 6-9 tys. żołnierzy (znaczna część zginęła w czasie ucieczki), czyli ponad połowę stanu osobowego armii, z czego wielu dowódców, m.in. gen. Andersa Lenartssona, Fryderyka, ks. lüneburskiego. Sam Karol IX ocalał jedynie dzięki rajtarowi Henrykowi Wrede, który oddał swego konia monarsze, co przypłacił życiem. Ponadto Szwedzi zostali zmuszeni do odstąpienia od oblężenia Rygi".
Wojska Stefana Batorego - "W 1579 rozpoczął [Batory] wojnę o odebranie zagarniętych przez Rosję w poprzednim roku Inflant i utraconej jeszcze w 1563 ziemi połockiej. Przeprowadził trzy zwycięskie kampanie zaczepne na terytorium państwa rosyjskiego, do których zmobilizował przeciwko 200-tysięcznej armii rosyjskiej ok. 48 tys. żołnierzy wraz z silną artylerią oblężniczą. Batory zreorganizował wojsko (utworzono piechotę wybraniecką wyposażoną w rusznice i toporki do budowy mostów i umocnień polowych)".
Wiktoria wiedeńska - wiadomo.
We wszystkich powyższych przykładach ginęli Polacy. Poświęcali swoje życie dla Ojczyzny. A często "za wolność waszą i naszą". Dlaczego o nich nie pamiętamy?!?! Dzięki nim mamy wiele z tego, co mamy!
PS
Powyższe szczegółowe informacje za wikipedią, którą wsparłem datkiem pieniężnym, aby nie musiała umieszczać reklam. Do czego zachęcam i innych :)
PS2
Jest jeszcze dodatkowa różnica. Te powyższe wydarzenia, w przeciwieństwie do świętowanych obecnie, były zwycięstwami Polaków, a nie porażką. Ale świętowanie porażek, to historia na zupełnie inny wpis...