poniedziałek, 5 kwietnia 2010

Zagadka

Spójrz na poniższe zdjęcie i podejmij szybką decyzję: można tu postawić samochód, czy nie?




Wbrew pozorom to ma sens, gdyż akcja dzieje się w "Strefie zamieszkania" (gdzie jak nie wszyscy wiedzą można uskutecznić postój tylko w wyznaczonych miejscach). Natomiast wywód idący za logiką takiego oznakowania... Sądzę, że jakieś 80% naszych kierowców nie dojdzie do tego.

Sam dłuższą chwilę zastanawiałem się czy można stanąć kawałek za kopertą. Potem zacząłem zastanawiać się nad sensem tego, co widzę. A na koniec przypomniało mi się, że na początku zawiłych uliczek Starego Miasta w Poznaniu stał znak "Strefa Zamieszkania". Konia z rzędem temu, kto ma czas na takie przemyślenia jak ja. :-)

czwartek, 4 marca 2010

No i nie mam Internetu...

No i nie mam Internetu... Nie da się włączyć 2 megabitów na łączach TPSA. Co ciekawe TPSA zarzucała mnie propozycjami i informacją, że oni mogą. Czyli oni mogą, a Netia nie?

Nie mieści się to w moim małym rozumku...

czwartek, 18 lutego 2010

Zmiana operatora i Interet

Sprawy nabierają rumieńców! :-)

24 stycznia napisałem o aneksie do umowy i nowej umowie. Otóż - w tzw. międzyczasie - zadzwonił do mnie pan z Netii, że wysłali do mnie aneks, ale ja też im przysłałem nową umowę (tę na sam Internet). To czy liczy się aneks, czy nowa umowa? No więc panu powiedziałem, że zależy mi na telefonie i Internecie, a więc nie bardzo jest dla mnie ważne czy nowa umowa czy aneks: proszę zrobić tak, żeby mieć i to, i to. No więc anulujemy umowę i zostawiamy aneks. Super!

Przedwczoraj przyszło do mnie pismo z działu reklamacji, że im przykro, że tak się stało, że mają nadzieję na owocną dalszą współpracę. Ale ponieważ 19 stycznia anulowałem umowę, to nie podłączyli mi Internetu. Trochę zbaraniałem...

Znowu zadzwoniłem na infolinię (i znowu przeszedłem przez cały proces identyfikacji). Znowu rozmawiałem z przypadkową osobą, która w systemie nie znalazła aneksu. "A na jaki adres pan to wysłał?". No cóż, wysłałem na adres, który był na załączonej kopercie. A dokładnie - wysłałem w załączonej kopercie.

Tu pan przyspieszył sprawę: podał mi numer faksu, na który mogę wysłać kopię aneksu. Powiedział, żeby ok. pół godziny po wysłaniu znowu zadzwonić i dowiedzieć się, czy jest w systemie. Zadzwoniłem raz: znowu identyfikacja, znowu rozmawiałem z przypadkową osobą. Po ok. 10 minutach - jeszcze nie ma. Zadzwoniłem po dwóch godzinach. Znowu identyfikacja, znowu przypadkowa osoba. Po 14 minutach oczekiwania (cisza w słuchawce) rozłączyłem się. Znowu zadzwoniłem. Znowu identyfikacja. Znowu przypadkowa osoba. Pani była taka miłe, że powiedziała mi, iż może to potrwać dość długo. Po ok. 16 minutach słuchania w kółko muzyczki: jest! Hurra. "Na pewno do pana zadzwonimy, bo już pan długo czeka." Pażywiom, uwidzim!

Zadaję sobie pytanie o mój niedoszły Internet: czy w ogóle? czy nadal w promocji, która była w grudniu, kiedy zacząłem akcję?

Zastanawiam się, czy się znowu czepiam...

wtorek, 9 lutego 2010

Mam telefon!

Hurra! Udało się zmienić operatora. Działa, choć na razie nie identyfikuje numerów.

Ciekawe co będzie z Internetem?

niedziela, 7 lutego 2010

Ludzie, ludzie...

2010-02-07 Szczecin. Dworzec PKP, peron drugi.

Odprowadziłem syna na pociąg do Warszawy. Wsadziłem go do przedziału w trzecim wagonie od końca i wyszedłem na zewnątrz. Była jedna minuta do odjazdu i kierownik pociągu już się gotowił. Na sąsiedni tor przy tym samym peronie podstawiono inny pociąg. Kierownik tego pociągu wychylił się i rzucił do "naszego": poczekajcie chwilę, bo na pierwszy peron weszła jakaś grupa dzieci i mówi, że jedzie do Warszawy. No więc czekamy. W tzw. międzyczasie Dyżurny Ruchu dał sygnał do odjazdu. "Nasz" kierownik pociągu pokazał, że jeszcze nie. Czekamy i nic. "Nasz kierownik" przeszedł na wysokość przedostatniego wagonu, aby być bliżej przejścia podziemnego i obserwować, czy przypadkiem owe dzieci nie idą. W pewnej chwili (1 minuta po sygnale do odjazdu) z przejścia zaczęła się wynurzać jakaś pani, a za nią gromadka dzieci (5?) i facet. I spokojnie idą. Mijają spokojnie ostatni wagon. "Nasz kierownik" nie wytrzymał:
- Czy pani na ten pociąg?
- A on do Warszawy? (sic!)
- Tak i niech już państwo wsiadają, bo już po odjeździe!

Pani spokojnym krokiem skręciła w stronę przedostatniego wagonu i zaczęła wsiadać. Za nią dzieci i facet - w podobnym tempie. "Nasz kierownik" chwilę odczekał, aż pani wysiądzie. Pani wysiadła, dał sygnał do odjazdu. A na to pani: ale tam mój mąż został! (ok.4 min. po czasie). Kierownik rzucił, że to nie taksówka i on ma swój rozkład. Ja nie wytrzymałem i dodałem: To niech w Dąbiu wysiądzie (15 minut jazdy).

Pociąg nie zdążył się rozpędzić - pisk kół. Stoi. Chłop spokojnie wysiada z pociągu. I ma pretensje do Dyżurnego Ruchu, że mu zwraca uwagę, iż nie wolno włączać hamulca bezpieczeństwa bez uzasadnienia. Jak to bez uzasadnienia!? On musiał wysiąść.

Opadają ręce... W pociągu siedzi z 200-300 osób, a ludzie się spóźniają, spokojnie - mając w nosie te 200-300 osób - wsiadają do pociągu po czasie, bez "dziękuję" dla kierownika pociągu, który zatrzymał pociąg dla nich i jeszcze się awanturują, że ktoś ma pretensje o włączenie hamulca. Ech... Chyba znowu się czepiam.

Pociąg odstał kolejne 5 minut, gdyż uruchomienie hamulca awaryjnego pociąga za sobą trochę dodatkowych czynności technicznych i administracyjnych.

niedziela, 24 stycznia 2010

Podróż koleją

Nasunęła mi się jeszcze jedna ciekawa obserwacja. Otóż biuro obsługi klientów PKP Intercity w Szczecinie i w Poznaniu jest oddzielone od reszty dworca drzwiami rozsuwanymi automatycznie. Każdorazowo, kiedy ktoś przechodzi obok drzwi, ale niekoniecznie w celu wejścia do biura obsługi, drzwi się rozsuwają. A jeśli w samym biurze ustawi się kolejka ludzi, to ten na końcu - nie ma siły - swoim ruchem powoduje otwieranie drzwi. I te biedaczki w środku (mówię o pracownikach) eksponowani są na przeciągi.

Tego, co to wymyślił należałoby posadzić w takim biurze na kilka godzin. A dziś w nocy jest -15, tak więc na dworcu jest zimno jak w kostnicy.

I jeszcze jedno: dziś w Poznaniu widziałem, jak ludzie wchodzili do biura obsługi klienta, aby się trochę ogrzać. I dobrze. Ale obserwowałem pewnego młodego pana, który dla zabicia czasu przechadzał się po biurze. Nie trudno wyobrazić sobie co się działo z drzwiami, kiedy koło nich porzechodził.

Zmiana operatora - kolejna odsłona

Otóż okazało się, że to, co przyszło 17 grudnia, to nie aneks do umowy, a nowa umowa! A wiem to stąd, że aneks do umowy przyszedł w czwartek 21 stycznia. Było na nim napisane, że to aneks do umowy. Dołączony był list o miłej pani z Netii, że mnie przeprasza. I koperta zwrotna. Ciekawe, co z umową, którą podpisałem 17? Może będę miał dwa Internety po 2 Mb/sek. Żeby choć to się sumowało...

Pomyślałem, że dobrym pomysłem będzie dołączenie do podpisanego aneksu opisanych poniżej moich przeżyć. I dołączyłem. Ciekawe czy to kogoś wzruszy?

Się rozkręca!

niedziela, 17 stycznia 2010

Zmieniam operatora. Nadal...

Hurra!!! Po ponad tygodniu przyszedł aneks do umowy. No i czekam co dalej.

W tak zwanym międzyczasie zadzwoniła do mnie szósta pani z TP z propozycją. I drugi raz pierwsza pani.

Ciekawe co będzie dalej...

środa, 6 stycznia 2010

Zmieniam operatora telefonicznego

Wpadłem na genialny pomysł: pomyślałem o zmianie operatora telefonicznego z TP na Netię i dodatkowo postanowiłem dodać szybki Internet. Hipnotyzująca promocja: tani telefon i internet 8Mb/sek.

Jesteśmy na początku grudnia.

Na stronie Netii uprzejmie poprosiłem o kontakt (są takie rubryki). Być może dlatego, że było to w piątek wieczorem nikt w sobotę nie oddzwonił. W poniedziałek też. W sumie, to chciałem tylko wypytać o zasady promocji i dostępność usług.

Po ok. tygodniu, za pomocą strony internetowej zamówiłem usługę. Wtedy to pierwszy raz wprowadziłem do systemu swoje dane. Niestety parę dni później byłem za granicą. Ktoś do mnie zadzwonił. Oddzwoniłem - połączony zostałem z infolinią Netii. Tam pani mnie zapewniła, że będą oddzwaniać do skutku. Oddzwonili jeszcze raz. Niestety znowu nie mogłem odebrać - ludzie, którzy "normalnie" pracują nie zawsze są w stanie odebrać telefon o 12.00. Po 4 dniach. Zadzwoniłem na infolinię Netii. Miły pan przeprosił mnie i telefonicznie przyjął zgłoszenie (znowu przeszedłem procedurę wprowadzania danych). Ale... Ponieważ usługa ma być na linii TP, więc maksymalna prędkość może być 6Mb/s. OK, przełknąłem to - nie będę robił scen o 2MB. A więc poprosiłem o tani telefon, dodatkowe 1500 min. na rozmowy wieczorne i Internet 6MB. Przy okazji okazało się, że nie muszę kupować ich modemu, a mogę mieć swój. Minął kolejny tydzień i miły pan kurier przyniósł mi umowę, która głosiła, że zamawiam Internet, modem i nie zamawiam telefonu. Odesłałem umowę bez podpisu...

Jesteśmy w połowie grudnia.
Po 3 dniach (przesyłka poszła pocztą kurierską), bez reakcji telefonicznej, zadzwoniłem na infolinię. Ponieważ zapisałem nazwisko pana, który podpisał umowę udało mi się z nim porozumieć. Przeprosił mnie, znowu przeszliśmy przez prawie cały proces wypełniania danych. Po kolejnych paru dniach przyszła umowa. Hurra! Bez błędów. Po kolejnych paru dniach przyszło smsem potwierdzenie, że TP przyjęła moją rezygnację z telefonu i usługa będzie aktywna od 1 lutego. Pewien postęp, ale dlaczego za 1,5 miesiąca? Z odsieczą przyszła mi TP, która zadzwoniła do mnie w osobie miłej pani, która najpierw żałowała, że od nich odchodzę, a potem wyrecytowała formułkę, w której znalazłem informację dlaczego. Ano, że wypowiedzenie umowy trwa 1 miesiąc. Czyli cały styczeń. A więc święta bez szybkiego Internetu...

Coraz bliżej święta...
Po kolejnych paru dniach na stronie pt. "Status  zamówienia", pojawił się tajemniczy wpis:

"TP SA odrzuciła wniosek BSA (np. z powodu Braku Moźliwości Technicznych)".

Między świętami i Nowym Rokiem
Trochę mnie to zmroziło, więc zadzwoniłem na infolinię. Rzeczywiście. Nie da się podłączyć Internetu 6MB. Średnio miła pani powiedziała mi, że nic nie mogą zrobić. A więc: TP przyjęła wniosek o rezygnację z telefonu, a Internetu nie będzie. Świetna perspektywa. Przejąłem inicjatywę: a może wolniejszy Internet się da?
- Tak, ale najwyżej 2MB i to musimy potwierdzić.
- No to potwierdźcie.
- W takim razie musimy wysłać aneks do umowy.
- To wyślijcie!
Znowu przeszedłem proces wpisywania danych...

No i mamy nowy 2010 rok!
4 stycznia zadzwoniła do mnie miła pani z TP. A może jednak zamówię u nich, przecież w Netii się nie da...
Zadzwoniłem do infolinii Netii. Miły pan potwierdził, że się nie da, ale nie potwierdził, że wysłano do mnie aneks do umowy. Procedurę wpisywania danych przeszedłem po raz kolejny...
5 stycznia zadzwonły do mnie 3 inne (różne) panie z TP, z ofetą "przecież się nie udało w Netii, to może u nas, bo mamy właśnie taką promocję...".

Ciekawe, czy z dniem 1 lutego zostanę bez telefonu i Internetu?