sobota, 23 stycznia 2016

Znowu się czepiam

Dwie sytuacje.

Na drodze. W mieście. Ulica zwykła: jeden pas w jedną, drugi w drugą stronę. Jadę, a właściwie posuwam się w korku, bo za 1500m jest skrzyżowanie, które trochę zatwardza pasaż ruchu. Ale ja skręcam w prawo, w boczną, za 400m. Ponieważ większość jedzie do skrzyżowania, więc się nie spieszą, bo i tak muszą czekać i tak. A więc co robią? Ano gadają, wysyłają smsy, dłubią w nosie, poprawiają makijaż. Co się w związku z tym robi? Odstępy miedzy autami 20-50 m. Nikomu się nie spieszy. Ale też nikomu nie przyjdzie do głowy, że ktoś za nim przejechałby szybciej, gdyby się nie gapił, tylko sprawnie posuwał autem do przodu. Nie mowię zderzak w zderzak, ale sprawnie, bez zostawiania odstępów.

W kasie, w sklepie samoobsługowym. Stoję z koszykiem pod pachą za gościem, ktory gada przez telefon (przepraszam: rozmawia) i jednocześnie jedną ręką wykłada towary z wózka na taśmę. W którymś momencie przestaje wykładać i macha tą ręką, którą wykładał produkty. Macha, żeby podkreślić to, o czym opowiada przez telefon. Ja wykładam więc swoje towary, bo koszyk mnie uwiera. Pan się obraca i pyta, czy nie mogę poczekać, aż wyłoży wszystko na taśmę.

Denerwuje mnie to, że większość ludzi ma innych w nosie i nie myśli, że swoim głupim postępowaniem są dla nich uciążliwi...

***********

Tak jak ten czerwony pasek na instrukcji poniżej...

 

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Forex a sprawa polska

Rysunek: pixabay.com


Jak rating S&P wpłynął na kurs złotego?
(mini pradnik)

Wstęp

Rynek walutowy forex (foreign exchange) jest bardzo szerokim rynkiem, który z gruba polega na tym, że ktoś, kto ma pieniądze kupuje wybraną walutę, aby po jej sprzedaniu na niej zarobić. Robią to duże instytucje finansowe, które obracają sporymi kwotami swoich inwestorów. Czyli na podstawie tzw. danych technicznych (przebieg wykresu) oraz fundamentalnych (sytuacja kraju danej waluty) podejmują decyzję: o, dziś inwestujemy w PLN, bo za jakiś czas będzie dobrze i zarobimy. Do tego dochodzą miliony na całym świecie małych i średnich inwestorów, zwyczajnie grających na rynku forex. Oni dla odmiany zwykle inwestują w krótszych przedziałach czasowych: nie miesiące i lata, ale dni, godziny i minuty. To wszystko jest centralnie kontrolowane o ile się nie mylę w Londynie (ale w tej opowieści to nie ma znaczenia). Popyt i podaż powodują, że kurs się zmienia: jeśli zauważalnie więcej ludzi chce kupić, cena rośnie. Jeśli odpowiednia grupa inwestorów uzna, że już zarobiła, sprzedaje i dzięki temu cena spada. 

Żeby trochę jeszcze skomplikować: zwykle inwestuje się w tzw. pary walutowe, np. EURUSD (czyli ile dolarów dajemy za euro) czy CHFPLN (czyli ile złotych dajemy za franka). Dla tych par walutowych są kwoty określające po ile chce się kupić, albo za ile sprzedać (czyli jak w kantorze) - ale to też nie ma większego wpływu na całą opowieść, bo spread, czyli różnica między tymi cenami, jest relatywnie niewielki. Inwestorzy analizują przebieg wykresu wybranej pary (albo par), czyli zachowanie w różnych przedziałach czasowych. Często wykreślają skomplikowane linie i wskaźniki, które lepiej pokazują "trynd" oraz pomagają podjąć decyzje inwestycyjne. Inwestorzy również nasłuchują co się dzieje w kraju wybranej waluty (bądź lepiej: w krajach pary walutowej), a zwłaszcza jak zmieniają się najważniejsze wskaźniki ekonomiczne, które regularnie są podawane przez banki centralne danego kraju i śledzą inne informacje, np. z rynku pracy, o zatrudnieniu, o decyzjach dotyczących stóp procentowych oraz - uwaga - o zawirowaniach politycznych, wojnach, zamachach itp. Szczególnym przypadkiem jest euro, gdzie na kurs EURUSD wpływa nie tylko sytuacja w USA oraz "banku centralnego EU", ale również wydarzenia gospodarcze, społeczne i polityczne w poszczególnych krajach należących do Unii. 

I na koniec: na rynku forex można:

  • "kupić" parę walutową (tzw. pozycja długa) - normalnie, jak w kantorze: kupujesz, rośnie i zarabiasz; kupujesz, spada i tracisz,
  • "sprzedać" parę walutową (tzw. pozycja krótka). To jest bardziej skomplikowane, ale upraszczając: obstawiamy, że cena pary walutowej spadnie i też na tym zarobimy (czyli, tak jakby inwestujemy w spadek: "sprzedajemy wirtualnie" za 10 i odkupujemy za 8 (bo spadło) i w ten sposób zarabiamy 2).

I na prawdę na koniec: w celu ochrony swojego kapitału inwestycyjnego stosuje się zabezpieczenia, tzw. stop loss (czyli stój, kiedy zaczynam tracić). A więc kupuję za 10 i na podstawie analizy wydaje mi się, że wzrośnie do 15. Ale zabezpieczam się na wypadek, gdyby jednak nie wzrosło a spadło: automat (stop loss) nie pozwoli nam przy spadku na większą stratę niż np. 2 (czyli ustawiamy stop loss na 8). I tera kiedy rośnie, sam mogę zdecydować, kiedy sprzedać (zamknąć pozycję), żeby zarobić. Ale kiedy zaczyna spadać, mogę sam zdecydować, albo robi to za mnie sto loss. I z 10 mam 8.

Mięsko całej opowieści

Inwestor Zdzisław zainwestował w złotówkę, bo pomyślał, że na niej zarobi. Stwierdził, że CHFPLN, będzie dobrą parą, bo frank od jakiegoś czasu trzyma się relatywnie bez zmian, a złotówka wzrośnie. Czyli Zdzisław "sprzedaje", a więc zajmuje pozycję krótką (czyli tę trudniejszą do wyjaśnienia), licząc na spadek CHFPLN. Myśli sobie: "dziś ok. 17.00 za franka trzeba zapłacić ok. 4,03 PLN, to pewnie do jutra spadnie do 3,97 PL (jak parę dni wcześniej) i na tym zarobię". Sześć groszy różnicy inwestując 100 tys. daje wystarczającą sumkę. Ale na wszelki wypadek ustawia stop loss na 4,06.

I wszyscy inwestorzy razem ze Zdzisławem nasłuchują danych fundamentalnych oraz analizują wykresy. I tak w piątek kole 17.00, po zamknięciu giełdy w Londynie, ale jeszcze "za otwarcia" rynku forex (zamyka się w piątek o 22.00) agencja ratingowa mówi, że obniża rating Polski. Co to znaczy? Co słyszą inwestorzy? "Złoty zaraz poleci!" W tym momencie ci, którzy mają otwarte pozycje krótkie (jak Zdzisław) na gwałt je zamykają, ale są też tacy mądrzy, którzy usłyszeli, że można zarobić na wzroście (złoty poleci, ale CHFPLN wzrośnie!) na gwałt kupują. I mamy kumulację dwóch sił o tym samym wektorze (kierunku i zwrocie): wzrasta ilość kupujących, więc cena rośnie, ale wzrasta ilość zamykających pozycje krótkie, która to akcja również powoduje wzrost ceny. 

I - jak widać na poniższym rysunku na tzw. świecy pięciominutowej - jeden słupek pokazuje dynamikę zmian w ciągu pięciu minut: dolne ograniczenie = stąd wystartowaliśmy, górne = na takim poziomie zakończyliśmy po 5 minutach - w ciągu pięciu minut kurs skoczył od 4,03 do 4,06. W ciągu kolejnych pięciu minut: do 4,07, aż o 17.20 skończyliśmy na 4,1. A więc stop loss "wyrzucił" Zdzisia z rynku w ciągu paru pierwszych minut i jego "nagłe wyjście z rynku" dołożyło się do ogólnego trendu. Dokładają się też do tego tysiące kolejnych stop lossów.


Rysunek: źródło własne.

Dalej mechanizm rynkowy "ciągnie w górę", aż nastąpi większa lub mniejsza równowaga. Bo stop lossy na różnych poziomach w końcu się skończyły, a kupujący w którymś momencie widzą, że zarobili tyle ile chcieli i mówią "stop, wychodzimy z rynku". I zaczynają sprzedawać: a więc cena spada (widać to na tej ciemniej świecy). Wielkość wzrostu i tego cofnięcia się generalnie są dość trudne do przewidzenia i do wytłumaczenia. Gdyby to się dało zrobić, to każdy inwestor by zarabiał... 

Bardzo fajnie pokazuje to klasyka komedii z Eddym Murphym "Nieoczekiwana zmiana miejsc", kiedy "źli" chcieli zarobić na manipulacji danymi fundamentalnymi o prognozie produkcji soku z pomarańczy chyba.

Wnioski

Możemy czuć się urażeni niesprawiedliwą oceną agencji ratingowej. Ale Rynku to nie obchodzi. On to słyszy, a następnie reaguje. Oczywiście agencja może przeprosić i zmienić rating. I wtedy w zależności od bezwzględnego poziomu ceny oraz poziomu równowagi na rynku walutowym kurs CHFPLN może mniej lub bardziej gwałtownie spaść :-)

Tylko tyle i aż tyle...


PS (Disclaimer)

Ten tekst nie ma na celu udzielenia porad inwestycyjnych, jak również nie jest reklamą forexu. Moim zamiarem jest jedynie wytłumaczenie laikowi dlaczego ważne dane fundamentalne mogą znacznie wpłynąć na kurs walut. Oczywiście jest tu wiele skrótów, aby ułatwić zrozumienie sedna sprawy. Odsyłam do fachowych poradników jeśli chcesz wiedzieć więcej.

środa, 13 stycznia 2016

Jesteśmy narodem z fantazją!



Dziś zwróciłem uwagę taksówkarzowi, który jechał przede mną (jak na rysunku poniżej), skręcił w lewo, następnie od razu w prawo i stanął tak, że ja miałem kłopot z kontynuowaniem jazdy na wprost).

Uświadomiłem mu, że stanął na skrzyżowaniu. Na to on mi objaśnił, że już 24 lata jeździ na taksówce i wie, że na chwilę może stanąć gdzie chce, żeby wysadzić pasażera.

No proszę. A ja naiwny spodziewałem się, że przeprosi, że zrobił źle...



Kilka godzin wcześniej innemu kierowcy zwróciłem uwagę, że zaparkował na skrzyżowaniu. Na co on (znowu naiwny myślałem, że podniesie rękę na znak przeprosin), że to nie jest skrzyżowanie. Dodam, że z naprzeciwka jechały samochody i zrobił się zamęt, bo za mną też było parę aut. 

Ok, to skrzyżowanie prowokuje do takich zachowań, bo uliczka boczna, sklepy i układ prowokują do takich zachowań, ale oznakowanie jest jednoznaczne. (Co przy okazji dość często wykorzystuje tu policja). 


****

A po co to piszę? Bo to wszystko dotyka wszystkich aspektów naszego życia. My Polacy tak się zachowujemy zawsze i wszędzie. To samo jest w polityce...

Jeszcze dużo nam do Europy. I myślę, że z naszą mentalnością i przy obecnych jajach w polityce dość szybko z niej wyjdziemy... Szkoda...

niedziela, 3 stycznia 2016

Mamy nowy rok...



Rozumiem, że rakiety i ognie sztuczne, które już zostały wystrzelone, są trudne do wyzbierania, ale wyrzutnię pięćdziesięciu rakiet po użyciu można wyrzucić do pobliskiego śmietnika, prawda?

PS
Od północy wprowadzają kontrolę na granicy niemiecko-duńskiej. To se pożyliśmy w swobodzie i wolności...