sobota, 23 stycznia 2016

Znowu się czepiam

Dwie sytuacje.

Na drodze. W mieście. Ulica zwykła: jeden pas w jedną, drugi w drugą stronę. Jadę, a właściwie posuwam się w korku, bo za 1500m jest skrzyżowanie, które trochę zatwardza pasaż ruchu. Ale ja skręcam w prawo, w boczną, za 400m. Ponieważ większość jedzie do skrzyżowania, więc się nie spieszą, bo i tak muszą czekać i tak. A więc co robią? Ano gadają, wysyłają smsy, dłubią w nosie, poprawiają makijaż. Co się w związku z tym robi? Odstępy miedzy autami 20-50 m. Nikomu się nie spieszy. Ale też nikomu nie przyjdzie do głowy, że ktoś za nim przejechałby szybciej, gdyby się nie gapił, tylko sprawnie posuwał autem do przodu. Nie mowię zderzak w zderzak, ale sprawnie, bez zostawiania odstępów.

W kasie, w sklepie samoobsługowym. Stoję z koszykiem pod pachą za gościem, ktory gada przez telefon (przepraszam: rozmawia) i jednocześnie jedną ręką wykłada towary z wózka na taśmę. W którymś momencie przestaje wykładać i macha tą ręką, którą wykładał produkty. Macha, żeby podkreślić to, o czym opowiada przez telefon. Ja wykładam więc swoje towary, bo koszyk mnie uwiera. Pan się obraca i pyta, czy nie mogę poczekać, aż wyłoży wszystko na taśmę.

Denerwuje mnie to, że większość ludzi ma innych w nosie i nie myśli, że swoim głupim postępowaniem są dla nich uciążliwi...

***********

Tak jak ten czerwony pasek na instrukcji poniżej...

 

2 komentarze:

  1. Niestety faktem jest że staliśmy się egocentrykami mającymi wszystkich innych w dxxxx. Nie wiem czy to wpływ polityki "klient nasz Pan" czy "Róbta co chceta" czy ogólnego bezhołowia i niechęci do otoczenia. To temat dla socjologa.
    A ten pasek na instrukcji oznacza chyba że jest ona nieważna i nie należy się do niej stosować... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dodałbym tzw. wychowanie bezstresowe, które zaczęło się u nas chyba w latach 90-tych.

    Powiem, że z taką sytuacją na drodze miałem rownież do czynienia na 2oo. Na ile się dało omijałem ten korek, aż do chwili, kiedy pojawił się "szeryf", który postanowił pokazać mi, że moto-nie-moto, mam stać. Dodam, że jechałem z KriSSem i spieszyłem się do domu, gdyż wcześniej dostałem telefon od syna, że pies upadł i się nie podnosi (to było tydzień przed tym jak odszedł). Czy napisałem, że szeryf był z typu dlubiacych w nosie i zostawiających dwudziestometrowe przerwy w kolumnie?

    OdpowiedzUsuń