poniedziałek, 9 listopada 2015

Coraz bliżej święta...

Zaczynają pojawiać się reklamy związane ze świętami Bożego Narodzenia. Mamy początek listopada.


Zastanawiam się, co przyświeca firmom, które z takim wyprzedzeniem "jadą na świętach". Zastanawiam się czy robione są jakieś badania nad wpływem wczesnego rozpoczęcia promocji świątecznych na wielkość sprzedaży. Zastanawiam się czy ktoś w tych firmach myśli o tym, że kiedy w końcu święta nadejdą wiele osób ma już ich dosyć.


No bo jeśli robią badania i ich wyniki pokazują, że to ma sens, to jest to dla mnie zrozumiałe, że tak robią. Nie godzę się z tym, ale jesteśmy w wolnym kraju... 

Ale jeśli tak nie jest, to dlaczego psują mi i wielu osobom święta i atmosferę z nimi związaną?

Siadam w Wigilię i już nie chce mi się słuchać, a tym bardziej śpiewać kolęd. Podczas świąt niedobrze mi się robi gdy słyszę kolędy i inne piosenki świąteczne (choć chciałem napisać bardziej kolokwialnie).

Nie mam pomysłu jak to zmienić. Nie można zakazać takich reklam...

A jakby zmówić się przeciwko takim firmom? "Nie kupuję produktów firm reklamujących święta w listopadzie".

Uzupełnienie poprzedniego wpisu


Pan Waszczykowski powiedział dziś to, co próbowałem wyrazić swoimi słowami 5 listopada.

Coraz bardziej się boję...



czwartek, 5 listopada 2015

Trochę znowu o polityce


Boję się, że zwycięski obóz polityczny obsadzi resort obrony narodowej i spraw zagranicznych osobami, które będą się w rzeczonych resortach poruszać jak przysłowiowy słoń w przysłowiowym składzie porcelany.

Spróbuję pofantazjować:

Nie pozwolimy, żeby Ruscy ingerowali w sprawy Polski, a zwłaszcza Ukrainy. Będziemy wymachiwać szabelką. Mamy przecież za plecami NATO. No co nam zrobicie?

Na podstawie dotychczasowych obserwacji działań i słów osób związanych z nowym obozem rządzącym widzę, że nie wezmą pod uwagę różnic kulturowych i innej perspektywy. A zupełnie inaczej negocjuje się z Niemcem, Arabem, Chińczykiem czy Senegalczykiem. Inaczej negocjuje się z Rosjanami. Kto nigdy nie miał kontaktów z tym narodem, nie zrozumie jego specyfiki. Zrozumie, ale powierzchownie. Przykładem jest niekończące się śledztwo w sprawie "zamachu smoleńskiego". Nie damy wam waszego samolotu i co nam zrobicie.

Pewien Rosjanin powiedział mi niedawno, że naród poradzi sobie bez władzy. "Władza robi swoje, a my robimy swoje. Jak nam podwyższą cenę gazu - odłączymy licznik." Wystarczy popatrzeć na to jak kierowcy zachowują się tam na drogach: to jest kwintesencja powyższego twierdzenia: "przepisy drogowe przeszkadzają nam poruszać się po drogach jak chcemy". A więc każdy je łamie, "władza" uszczelnia przepisy, stosuje kolejne metody represji, a naród znajduje kolejne metody unikania tych represji. Kto nie widział tego na żywo, łatwo zobaczyć jak to wygląda oglądając filmy na YouTube. Nasza, polska mentalność w tym zakresie jest dość podobna.

Wracając do głównego wątku: obecnie jest w miarę stabilna równowaga. Łatwo zamienić ją w równowagę chwiejną. I to nie chodzi o to czy się bać czy nie bać Rosji. Chodzi o to, żeby umiejętnie i dyplomatycznie postępować tak, aby ta równowaga była stabilna. Natomiast jeśli będziemy wymachiwać szabelką i "że my tu nie pozwolimy i nikogo się nie boimy", to wtedy Wielki Miś pokaże swój pazur. I zanim ktoś nam przyjdzie z pomocą, pójdziemy na wojnę.

Trzydzieści lat temu, podczas studiów zginął mój kolega. Dobry i fajny człowiek. Chciał pogodzić dwie strony, które zaczęły się szarpać na dyskotece. Powiedział: panowie, dajcie spokój, po co się bić. I to były jego ostatnie słowa. Nóż pod żebro skończył jego mediacje.

Boję się więc, że przez nieumiejętną i niedyplomatyczną politykę, rządzący wciągną nas w wojnę, albo co najmniej konflikt. I po tym będziemy śpiewać pieśni patriotyczne "wojenko wojenko, cóżeś ty za pani". Znowu pojawi się bohaterski wybawca spod obcego jarzma. Zapomni jednak na pewno, że to on najpierw wywołał jarzmo. Jeśli przeżyjemy.

Oby moje fantazje się nie spełniły...