czwartek, 5 listopada 2015

Trochę znowu o polityce


Boję się, że zwycięski obóz polityczny obsadzi resort obrony narodowej i spraw zagranicznych osobami, które będą się w rzeczonych resortach poruszać jak przysłowiowy słoń w przysłowiowym składzie porcelany.

Spróbuję pofantazjować:

Nie pozwolimy, żeby Ruscy ingerowali w sprawy Polski, a zwłaszcza Ukrainy. Będziemy wymachiwać szabelką. Mamy przecież za plecami NATO. No co nam zrobicie?

Na podstawie dotychczasowych obserwacji działań i słów osób związanych z nowym obozem rządzącym widzę, że nie wezmą pod uwagę różnic kulturowych i innej perspektywy. A zupełnie inaczej negocjuje się z Niemcem, Arabem, Chińczykiem czy Senegalczykiem. Inaczej negocjuje się z Rosjanami. Kto nigdy nie miał kontaktów z tym narodem, nie zrozumie jego specyfiki. Zrozumie, ale powierzchownie. Przykładem jest niekończące się śledztwo w sprawie "zamachu smoleńskiego". Nie damy wam waszego samolotu i co nam zrobicie.

Pewien Rosjanin powiedział mi niedawno, że naród poradzi sobie bez władzy. "Władza robi swoje, a my robimy swoje. Jak nam podwyższą cenę gazu - odłączymy licznik." Wystarczy popatrzeć na to jak kierowcy zachowują się tam na drogach: to jest kwintesencja powyższego twierdzenia: "przepisy drogowe przeszkadzają nam poruszać się po drogach jak chcemy". A więc każdy je łamie, "władza" uszczelnia przepisy, stosuje kolejne metody represji, a naród znajduje kolejne metody unikania tych represji. Kto nie widział tego na żywo, łatwo zobaczyć jak to wygląda oglądając filmy na YouTube. Nasza, polska mentalność w tym zakresie jest dość podobna.

Wracając do głównego wątku: obecnie jest w miarę stabilna równowaga. Łatwo zamienić ją w równowagę chwiejną. I to nie chodzi o to czy się bać czy nie bać Rosji. Chodzi o to, żeby umiejętnie i dyplomatycznie postępować tak, aby ta równowaga była stabilna. Natomiast jeśli będziemy wymachiwać szabelką i "że my tu nie pozwolimy i nikogo się nie boimy", to wtedy Wielki Miś pokaże swój pazur. I zanim ktoś nam przyjdzie z pomocą, pójdziemy na wojnę.

Trzydzieści lat temu, podczas studiów zginął mój kolega. Dobry i fajny człowiek. Chciał pogodzić dwie strony, które zaczęły się szarpać na dyskotece. Powiedział: panowie, dajcie spokój, po co się bić. I to były jego ostatnie słowa. Nóż pod żebro skończył jego mediacje.

Boję się więc, że przez nieumiejętną i niedyplomatyczną politykę, rządzący wciągną nas w wojnę, albo co najmniej konflikt. I po tym będziemy śpiewać pieśni patriotyczne "wojenko wojenko, cóżeś ty za pani". Znowu pojawi się bohaterski wybawca spod obcego jarzma. Zapomni jednak na pewno, że to on najpierw wywołał jarzmo. Jeśli przeżyjemy.

Oby moje fantazje się nie spełniły...

4 komentarze:

  1. https://www.youtube.com/watch?v=9O10qPHFiOA&feature=share

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie słuchaj Jacka- właśnie ziścił się nasz sen- debile obsadzili resorty siłowe i będą nam prali mózgi, gospodarcze od biedy fachowcami- jako kwiatek do kożucha- bo pisowcy nie trybią nic, jeżeli chodzi o gospodarkę, nic a nic, oni chcą powrotu do II Rzeczypospolitej tyle, że wyidealizowanej- to jest takie marzenie kaczek. A ja się modlę, żeby się nie udało- bo II Rzeczypospolita skończyła fatalnie

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie słuchaj Jacka- właśnie ziścił się nasz sen- debile obsadzili resorty siłowe i będą nam prali mózgi, gospodarcze od biedy fachowcami- jako kwiatek do kożucha- bo pisowcy nie trybią nic, jeżeli chodzi o gospodarkę, nic a nic, oni chcą powrotu do II Rzeczypospolitej tyle, że wyidealizowanej- to jest takie marzenie kaczek. A ja się modlę, żeby się nie udało- bo II Rzeczypospolita skończyła fatalnie

    OdpowiedzUsuń
  4. https://www.youtube.com/watch?v=w8Kw7iaOunQ

    OdpowiedzUsuń