wtorek, 24 września 2013

Skąd przychodzimy, kim jesteśmy, dokąd idziemy…

Wiem, że to monotematyczne, ale bezmyślna automatyzacja procesów prowadzi do takich głupot…

Właśnie się dowiedziałem, że rzeźnik, piekarz, kucharz i telefoniczny doradca ds. obsługi klienta, to zawody związane z mediami, dziennikarstwem, rozrywką i kulturą. Kiedyś miałem okazję pracować na fileciarce – super rozrywka! Układa się ryby w odpowiednim kierunku na tzw. raszkach, a maszyna dalej robi wszystko sama (a więc odcina głowę i wypruwa bebechy). Myślę, że rozbiór świni jest równie rozrywkowy.

image

piątek, 2 sierpnia 2013

Zacząłem segregować śmieci

A tak naprawdę, to zacząłem to robić na poważnie. Butelki plastikowe, papier, elektro-odpady, odpady z ogródka – to już segreguję od dobrych kilku (-nastu?) lat. Wraz z nową ustawą śmieciową niejako sam zmobilizowałem się do poważniejszego podejścia do tematu.

Ale od początku…

Moja gmina poprosiła mnie o opowiedzenie się czy będę sortował, czy nie. Do 31 marca 2013r. Jako, że nikt “w gminie” nie był w stanie powiedzieć mi jak to praktycznie będzie wyglądać, pomyślałem, że nie będę sobie zawracał głowy. No bo jak mam zdecydować się na coś, co nie wiadomo jak będzie zorganizowane – co sortować, czy dostanę jakieś worki/pojemniki, co jaki czas będą odbierane śmieci (nie wyobrażam sobie trzymać miesiąc odpadów organicznych w domu…) Złożyłem więc oświadczenie, a po dwóch tygodniach dowiedziałem się, że zasady się trochę zmieniły – sejm ustalił, że woda do podlewania ogródka będzie inaczej rozliczana niż woda do mycia, picia i spłukiwania. Należy złożyć nowe oświadczenie do końca maja. W tzw. międzyczasie “gmina” dowiedziała się jak to mniej więcej będzie: dostanę worki, które będą co miesiąc odbierane. Będą to worki na plastik/metal, szkło, papier i prawdopodobnie “na ściętą trawę z ogródka”. No, wiem już więcej – dobra będę sortował. Złożyłem więc korektę do oświadczenia.
Do obsługi śmieci “gmina” wybrała inną firmę, niż moja dotychczasowa – od lat odbierali śmieci we wtorki.
Na początku lipca nowa firma pewnego dnia przyjechała, zabrała śmietnik z logo poprzedniej firmy i postawiła śmietnik ze swoim logo. We wtorek przyjechała i zabrała śmieci. Przywiozła również piękne worki, opisane co do nich wrzucać, a czego nie, ale bez informacji kiedy będą zbierać  zapełnione i przynosić puste. Przez ostatnie dwa tygodnie prawie codziennie przyjeżdża śmieciarka z jakiejś firmy – najzabawniejszy był ubiegły wtorek, kiedy dwie godziny po zabraniu śmieci przyjechała śmieciarka z innej firmy i dziwiła się, że kosze moje i sąsiadów są puste…
Tyle narzekania.
Plus całego przedsięwzięcia jest taki, że zdałem sobie sprawę ile plastików zużywam! Stwierdziłem, że kupię dodatkowe wiaderko i wygląda na to, że to będzie teraz wiaderko główne. “Pozostałych” odpadów nie ma tak wiele. Ale jest jedno “ale” – kubeczki po jogurtach i śmietanie trzeba płukać (i z powodów “przepisowych” i praktycznych – żeby nie śmierdziały). No i co? Ano podnosi się zużycie wody! Dodatkowa woda idzie na płukanie plastików… Czyli sortuję śmieci i marnuję wodę.
Nie wiem co jest lepsze…

Już myślałem, że jestem sam...

A tu miła niespodzianka: oto co wydarzyło się mojej koleżance.


"Z cyklu ignoracja prowadzi do kalectwa:

Dzisiaj jadąc ścieżką rowerową przy Kopie Cwila byłam świadkiem jak wyżeł weimarski atakował rowerzystów. Gdy zwróciłam właścicielce uwagę dostało mi się jakże celną ripostą że pies nie ugryzie jak jest w kagańcu...może i nie ugryzie ale może raz: zorać nogę, dwa spowodować wypadek, może jemu stać się krzywda i rowerzyście, ta uwaga wzbudziła jeszcze większy sprzeciw, okazało się bowiem że się czepiam, że ona chodzi z psem rowerowym po ścieżce. Cóż, czepiam się nie dlatego, ze chodzi po ścieżce, po której i jak czasami chodzę, czepiam się dlatego, że jej pies stwarza niebezpieczeństwo, zasugerowałam więc żeby wzięła go na smycz skoro idzie po ścieżce wiedząc, że jej pies ma w zwyczaju rzucać się na nogi rowerzystów, Pani na to stwierdziła, że nie po to wychodzi na spacer z psem żeby chodził na smyczy. Ręce mi opadły, szkoda mi się zrobiło i psa i syna tejże Pani, który przysłuchiwał się naszej rozmowie, i uczył się przy okazji od matki aspołecznych zachowań. Jako właścicielka dwóch psów, rowerzystka miejska i piesza staram się żyć w zgodzie z wszystkimi, w końcu miasto jest dla każdego trzeba tylko odnaleźć się tak w miejskiej przestrzeni żeby nie szkodzić innym, bo jesteśmy tylko ludźmi i wystarczy zaledwie odrobina zrozumienia i wyobraźni aby zachowywać się kulturalnie i dawać dobry wzorzec innym. Ale tępej ignorancji nie będę tolerować, będę zwracać uwagę i gonić gamoni, to jest moja mała prywatna walka o to żeby mi na Ursynowie żyło się dobrze przyjemnie i bezpiecznie. A ursynowskich rowerzystów i rowerzystki uczulam na właścicielkę i nie ułożonego wyżła, obyście na nich nie trafili."

Chciałem coś napisać, ale chyba nie wymaga to żadnego komentarza...

Albo napiszę: w mojej rodzinie jest dziewczynka uczulona na sierść psa. Do windy dosiadła się pani z psem, który zaczął "przymilać się" do dziewczynki. Na uwagę ojca, pani odpowiedziała, że taki mały to nie ugryzie.

Acha, ja też mam psa. Dużego i przyjacielskiego - golden retriever. 

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Ciekawostka…

Taka oferta pracy dziś do mnie przyszła:

image

To jest automat, który wysyła oferty spełniające następujące warunki: szkolenia-Szczecin, zachodniopomorskie.

Co ma wspólnego IT Consultant ze szkoleniami i czy Singapur leży w zachodniopomorskiem? Nie leży. Sprawdziłem na mapie – patrz poniżej.

Tego typu oferty przychodzą nie tylko z Monstera ale i z innych serwisów. Najbardziej “hardcore’owe” to opiekun osób starszych w Niemczech i operator wózka widłowego.

 

Obraz mapy

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Po prawie pięciu latach okazało się, że nie mam kwalifikacji do wykonywania mojej pracy…

Stwierdziłem, że poproszę Państwo Polskie o pomoc w rozpoczęciu działalności gospodarczej.

Jako, że przez poprzednie 24 lata odkładałem pieniądze z własnej pensji na pomoc takim jak ja w obecnej sytuacji (czyli bez pracy) – a były lata, że baaardzo dużo odkładałem – pomyślałem: “Może nadszedł czas?” “Darmowe” studia chyba już odpracowałem – surowa ręka sprawiedliwości ludowej przez minione lata dość głęboko sięgała do mojej kieszeni. Czas, żebym to ja sięgnął do uzbieranych zasobów.

Tak się złożyło, że mój lokalny Urząd Pracy ogłosił konkurs na bezzwrotne dofinansowanie rozpoczęcia działalności gospodarczej. Pomyślałem – trzeba brać przysłowiowego byka za przysłowiowe rogi – złożyłem: kilkunastostronicowe podanie i kilkunastostronicowy biznesplan. Zabezpieczenie, jakbym chciał wziąć z milion złotych. Dla niewtajemniczonych – było to 21 tysięcy.

A oto jaką dostałem odpowiedź:

PUP

Ostatnie pięć lat pracowałem jako kierownik ds. szkolenia i rozwoju w dużej amerykańskiej korporacji. W tzw. międzyczasie ukończyłem szkołę trenerów, kurs londyńskiego CIPD (Chartered Institute of People and Development) w zakresie zarządzania szkoleniami, zdobyłem certyfikat DiSC (w USA) oraz kończę studia podyplomowe Akademia Coachingu (29 czerwca). Jestem członkiem Polskiego Towarzystwa Trenerów Biznesu (www.trenerzy.org.pl) – aktywnie uczestniczę 2 razy w roku w warsztatach rozszerzających moje kompetencje. Kolejnym najbliższym celem jest zrobienie certyfikacji Insights. Przeprowadziłem prawie 300 dni szkoleniowych.

A oto jaką działalność chciałem otworzyć (przypominam: to napisałem we wniosku o dofinansowanie działalności, a nie we wniosku o przyznanie mi prawa do robienia takich rzeczy):

image

Okazuje się, że nie mam wszystkich kwalifikacji… Bo:

- jeszcze nie ukończyłem akademii coachingu,

- nie mam certyfikatu Insights,

- certyfikaty CIPD i DiSC się nie liczą, bo są po Angielsku (powinienem był dostarczyć wersję przetłumaczoną przez tłumacza przysięgłego (sic!).

I Państwo Polskie w osobie urzędników Polickiego Urzędu Pracy oceniło, że nie mam kwalifikacji. Nieważne, że pokazałem teraźniejszość i przyszłość swojej działalności (a więc, że to co wymyśliłem ma sens długofalowy). A jakbym chciał otworzyć warzywniak? Taki sprzedający ekologiczną żywność od działkowiczów. Stworzyłbym spółdzielnię – na pewno mnóstwo działkowiczów chętnie sprzedałoby wyhodowaną przez siebie marchewkę i koperek, a ja bym to od nich odbierał i sprzedawał “na dzielnicy”. Ciekawe jakie kwalifikacje musiałbym mieć?

Chyba muszę pogadać ze swoim psychoanalitykiem…

================================================================================

Ciśnie mi się kilka pytań. Myślę, że większość z nich jest oczywista, ale mimo wszystko część z nich wymienię:

- czy PUP ma wszystkie kwalifikacje, aby oceniać moje kwalifikacje?

- czy wniosek o dofinansowanie ma na celu otrzymanie opinii PUP-u czy planowane przedsięwzięcie się uda czy się nie uda?

- czy ktoś policzył jak szybko Państwo Polskie pozbyłoby się balastu w postaci mojej osoby? (od połowy czerwca mógłbym zacząć działać i płacić do a nie wybierać z kasy publicznej)

================================================================================

Zastanawiam się po co o tym wszystkim piszę… Chyba z bezsilności wobec biurokracji…

czwartek, 14 marca 2013

Habemus Papam

Ciekawe po co ludzie wyciągają jakieś domniemane brudy z przeszłości nowego papieża?

Pobił czy był pobity - nieważne, był zamieszany. Myślę, że sprawy nie są takie czarno-białe, jakby chciało to widzieć wielu. Podobnie jak z II wojną, podobnie jak z Jedwabnem, podobnie jak "za czasów komuny". Życie to nie "Czterej pancerni i pies", gdzie tu są dobrzy Polacy, a tam źli Niemcy...

wtorek, 12 lutego 2013

Chciałbym tak jak Żuk Bogusław…

zdjecie

Podczas dwudziestopięciominutowej przejażdżki po mieście (odwiozłem synów) dostałem 4 razy piany i pięć wylewów.

To co się dzieje na nowo wyremontowanej ul. Arkońskiej w Szczecinie woła o pomstę do Nieba. A dokładniej to, jak zachowuje się spora część kierowców. Lekceważą wszystko: od prędkości, po pasy którymi się poruszają.

Moje poglądy i nastawienie do ludzi się radykalizuje. Chyba jestem za bardzo wysokimi mandatami i lasem fotoradarów. “Chyba” = zakładam, że intencje wystawiających mandaty i radary są dobre, to znaczy nie służą do nadużyć.

Część piany związana jest z wyrwami w jezdniach.

środa, 6 lutego 2013

Astra rulez

Zrobiłem wczoraj i przedwczoraj 600km moją Białą Błyskawicą. Próbowałem jechać z prędkością zgodną z przepisami. Nie da się… Zaraz na ogonie masz gościa z zaciętą miną, który cię “popycha”. Albo wyprzedza w dziwnym miejscu, a chwilę potem skręca w boczną ulicę. Mistrzami w tym są kierowcy białych vanów (typu Ford Transit, albo VW transporter). Wiem, nic nowego nie piszę…

Wiem, że astra kojarzy się z kierowcą w kapeluszu. Budzę rodzaj rywalizacji, kiedy sprawnie ruszam spod świateł – ci, co zostali w tyle kilkaset metrów dalej muszą mnie wyprzedzić. Ciekawe przeżycie… Nie budziłem takich aspiracji jeżdżąc Passatem – a jeździłem tak samo.

I na koniec mistrzostwo świata. Zjeżdżając z autostrady A6 (szkic poniżej), natknąłem się na tzw. TIRa wyjeżdżającego ze stacji benzynowej. A dokładniej wyjechał z niej bez uprzedzenia kierunkowskazami, następnie toczył się z prędkością ok. 30km/h. Zaczął kierować się prosto (na Berlin), więc zjechałem na prawy pas dla skręcających w prawo, po czym on, również bez uprzedzenia, skręcił na ten sam pas, na którym byłem ja, lekko mnie spychając. Dalej toczył się ok. 30 km/h. Całe szczęście, że skręcił w drogę 13 w lewo. Ale w tym czasie zdążył dojechać z tyłu mój ulubiony typ – kierowca białego vana. I co było dalej? Ano jechał 2 metry za mną – nie widziałem jego świateł w lusterku...

Obraz mapy

Fakty i Wiadomości

Chciałem tak napisać:

*****************
Wczoraj obejrzałem Fakty TVN.

Przez mniej więcej 20 minut było o:
- Europejski Trybunał Praw Człowieka odtajnia śledztwo - grzebanie w łajnie; było czy nie było - niesmak pozostał,
- Wanda Nowicka - odejdzie? nie odejdzie?
- akcja ratownicza w Bieszczadach - kto zapłaci? Nie, my nie! Ratownicy: "Byli wycieńczeni", uczestnicy: "Obeszło by się bez ich pomocy",
- Polskie Koleje Linowe - kto był z kim powiązany w spółkach, restauracjach, wynajmowanych lokalach? Górale się cieszą, nie oddali ojcowizny Słowakom
- USA - porwany chłopiec uratowany, porywacz nie żyje,
- "O zachowania godne politycznego samca alfa, a nie lidera partii - marszałek Ewa Kopacz oskarża Janusza Palikota. Palikotowy "maczyzm" ma polegać na rozgrywaniu i rozstawianiu Wandy Nowickiej przeciw Anny Grodzkiej."

Wiadomości w TVP1 były zbliżone do tego, co w Faktach.

Że sparafrazuję znaną frazę: Ludzie ludziom gotują ten los...

Ludzie, szkoda życia na zajmowanie innych takimi głupotami! Czy świat to tylko łajno, afery i spisek? Ktoś powiedział, że ludzie są w porządku, ale społeczeństwo, to mamy do bani.

*****************

Ale już mi się nie chce...


Trochę polityki?

http://www.tokfm.pl/blogi/szczepanik/2013/01/egzekutor_rostowskiego__czyli_jak_minister_napalil_w_kominku_moimi_podatkami/1

Myślę, że to to trochę utopijne. Mądre, ale mało realne do wdrożenia.

Sytuacja jest tu niesymetryczna - oni mogą wszystko, a ja najczęściej jestem na straconej pozycji i patrzę jak podpala się w kominku moimi podatkami...

niedziela, 27 stycznia 2013

Zimowy Sopot

Sopot zimową porą. Zastanawiam się, czemu media nie pokazują takich “dziwów przyrody”. Na co dzień nie zdajemy sobie sprawy z tego jak może być pięknie zimą nad morzem… To naprawdę tak wyglądało. Bez Photoshopa!

DSC01786

DSC01791

DSC01781

wtorek, 22 stycznia 2013

Biała błyskawica

Taką nazwę nosi mój nowy samochód: 16-letni Opel Astra. Z wielkim zapałem zabrałem się za odrestaurowanie auta, ale póki co chciałem “przed zimą” zabezpieczyć rdzewiejące placki. Wyczyściłem, zabezpieczyłem Fertanem, położyłem podkład i lakier. Super!


Rdza zaczęła wyłazić w tych samych miejscach po dwóch tygodniach…

Ale czemu po dwóch tygodniach, a nie po dwóch miesiącach albo latach?