Taka sytuacja. W pociągu relacji Kolonia-Stralsund. Dodam, że jest to w zwolnionym tępie.
piątek, 26 lutego 2016
wtorek, 23 lutego 2016
Banki, marketing i półprawdy...
Kiedy widzisz takiego maila, co myślisz?
Ja myślę, że załatwimy wszystko online.
Co więc dzieje się po kliknięciu "Dowiedz się więcej o finansowaniu":
Niestety nie myślę dobrze o tym banku, bo robi mnie w tak zwanego, przysłowiowego, nie czarujmy się, prawda, konia. Kiedyś nawet poszedłem dalej i wypełniłem formularz on-line (bo taki był po kliknięciu "Sprawdź"). I co? I jajco! Dowiedziałem się, że moja sprawa musi być potraktowana indywidualnie, i że zadzwoni do mnie doradca Idea Bank.
Wizerunek słabo zbudowany... Ale być może ja nie pasuję do dzisiejszych standardów? Może nachalna propaganda i wydzieranie sobie grup targetowych to w tej chwili standard?
Zastanawiam się jak daleko będą jeszcze posuwać się instytucje finansowe, żeby zwabić mnie do siebie. Ale może ja jestem człowiekiem starej daty i się czepiam? Może teraz to tak działa i nikogo to nie dziwi? Klient jest nam potrzebny, żeby wykonać normę i KPIs* będą wyglądać dobrze: tyle a tyle odczytało maila, tyle a tyle weszło, tyle a tyle poprosiło o kontakt, tyle a tyle dostało kredyt...
Czuję się robiony w konia (bambuko, wała, durnia - * wybierz sobie sam Czytelniku), zasypywany półprawdami, a kto za to weźmie odpowiedzialność?
Z jednej strony wiem, że system bankowy może się załamać, bądź zawsze spadnie na cztery łapy, ale z drugiej strony czasem chciałbym, żeby banki znalazły się w takiej d... jak wiele osób, którym taką d... zafundowały.
Ja myślę, że załatwimy wszystko online.
Co więc dzieje się po kliknięciu "Dowiedz się więcej o finansowaniu":
Wizerunek słabo zbudowany... Ale być może ja nie pasuję do dzisiejszych standardów? Może nachalna propaganda i wydzieranie sobie grup targetowych to w tej chwili standard?
Zastanawiam się jak daleko będą jeszcze posuwać się instytucje finansowe, żeby zwabić mnie do siebie. Ale może ja jestem człowiekiem starej daty i się czepiam? Może teraz to tak działa i nikogo to nie dziwi? Klient jest nam potrzebny, żeby wykonać normę i KPIs* będą wyglądać dobrze: tyle a tyle odczytało maila, tyle a tyle weszło, tyle a tyle poprosiło o kontakt, tyle a tyle dostało kredyt...
Czuję się robiony w konia (bambuko, wała, durnia - * wybierz sobie sam Czytelniku), zasypywany półprawdami, a kto za to weźmie odpowiedzialność?
Z jednej strony wiem, że system bankowy może się załamać, bądź zawsze spadnie na cztery łapy, ale z drugiej strony czasem chciałbym, żeby banki znalazły się w takiej d... jak wiele osób, którym taką d... zafundowały.
sobota, 13 lutego 2016
Kwintesencja Polskości c.d.
Od kilku dni noszę się z napisaniem komentarza do niedawnych wydarzeń w Düsseldorfie i naszej reakcji na nie. Ponieważ właśnie wróciłem z tych okolic i mam trochę lepszy "obgląd" sytuacji, a zwłaszcza wiem więcej na temat ostatniego poniedziałku karnawału, który jest tradycyjnym świętem, hucznie obchodzonym, uznałem że nadszedł czas aby zabrać głos.
Niestety, to jest kolejna nasza cecha narodowa: śmiać się to my, a nie z nas.
Ale od początku: Rosenmontag, to ostatni poniedziałek karnawału hucznie obchodzony w Dusseldorfie, Kolonii i Mainz. Obchodzi się go również w Aaachen (Akwizgranie). Możne się to nie podobać, ale jest to tradycja, jak byki w Pampelunie, czy Droga Krzyżowa i biczowanie się na Filipinach. Kiedy wpisze się w wyszukiwarce internetowej karnawał w Dusseldorfie, można obejrzeć zdjęcia najróżniejszych dziwactw, karykatur i głupot. Jest sporo odniesień do polityki, a karykaturowaniu podlega wszystko. Próbka naśmiewania się z własnej polityki Niemców (zdjęcie z joemonster.org):
Niestety, to jest kolejna nasza cecha narodowa: śmiać się to my, a nie z nas.
Ale od początku: Rosenmontag, to ostatni poniedziałek karnawału hucznie obchodzony w Dusseldorfie, Kolonii i Mainz. Obchodzi się go również w Aaachen (Akwizgranie). Możne się to nie podobać, ale jest to tradycja, jak byki w Pampelunie, czy Droga Krzyżowa i biczowanie się na Filipinach. Kiedy wpisze się w wyszukiwarce internetowej karnawał w Dusseldorfie, można obejrzeć zdjęcia najróżniejszych dziwactw, karykatur i głupot. Jest sporo odniesień do polityki, a karykaturowaniu podlega wszystko. Próbka naśmiewania się z własnej polityki Niemców (zdjęcie z joemonster.org):
W tym miejscu spieszę dodać, że nie jesteśmy jakimś wyjątkiem i karykatura obecnej sytuacji w Polsce nie jest niczym nadzwyczajnym i nikt się specjalnie na nas nie zasadził, żeby nam dopiec. Zwłaszcza, że ta platforma jest w sumie niezłą alegorią tego, co się u nas dzieje (więcej tu: http://joemonster.org/art/35073).
Ale do czego zmierzam: każdy ma prawo krytycznie i dowcipnie komentować co się dzieje. Granica dobrego smaku jest płynna, ale odnoszę wrażenie, że my, Polacy, jakoś tę granicę mamy dość nisko położoną - jesteśmy za bardzo przeczuleni na punkcie swojego zachowania.
Przypomnę, że my, Polacy, na co dzień łatwo przypinamy łatki, a niektóre stereotypy, które są w naszych głowach mają powszechnie obowiązujące drugoplanowe znaczenie. Kilka przykładów:
- Rumuni - załatwić coś "na Rumuna"
- Bułgarki - wiadomo, w lesie czekają na klientów
- Ukrainiec - jak będę miał kłopoty z odzyskaniem swoich pieniędzy, to poproszę o pomoc Ukraińców
- Niemcy - zwróciliście uwagę jak żołnierze niemieccy sami się wywracają i dają robić w konia na polskich filmach wojennych?
- Powszechnie znane dowcipy o Polaku, Rusku i Niemcu
- Murzyni - bambusy
- Arabowie, Hindusi - ciapaci.
Czyli nam wolno, ale jak na nas, to ręce precz?! "Ratunku, Niemcy mnie biją" - słynne słowa pana Rokity. Albo zachowanie posła Protasiewicza, który wspomniał coś na lotnisku o faszystach itp.
Na koniec opowiem Wam dowcip, który usłyszałem od moich znajomych Anglków:
What is the difference between a staffolding and a battery?
Battery has only two poles on it and both are working.
Jak mówił Zulu Gula: Polska, to bardzo dziwny kraj...
czwartek, 4 lutego 2016
Jestem coraz bogatszy!
Na jesieni włączyłem na blogu delikatny panel z reklamami. Miał generować jakiś dodatek do renty, ale niezbyt nachalnie (jak to robi wiele portali, gdzie często nie można przedrzeć się do właściwego tekstu przez wyskakujące okienka reklamowe).
No i co? Kilka tysięcy osób weszło i zarobiłem many million dollars...
poniedziałek, 1 lutego 2016
Kwintesencja Polskości
Jeden obrazek wart tysiąca słów.
Dodam, że jest to droga jednokierunkowa, z wydzielonym pasem dla rowerów w przeciwnym kierunku.
Inne zachowania, które da się tu zaobserwować, to próba ominięcia progu zwalniającego lewą stroną. Co jest o tyle dziwne, że i tak przejeżdża się przez próg jedną stroną zawieszenia. Może niektórym jest tak wygodniej? W końcu to pasażer podskakuje, a nie kierowca, jak w wersji tu zalecanej...
I dodam, że ten próg nie jest duży.
Subskrybuj:
Posty (Atom)