czwartek, 30 października 2014

Bank twoim przyjacielem


Do 2 sierpnia (sobota) miałem spłacić kartę kredytową mBanku. Chciałem wpłacić 2000 zł gotówką. Dotychczas robiłem to tylko przez Internet, a dokładnie przelew z konta w banku na konto kart. Inaczej się nie dało, gdyż numer konta karty nie jest znany. Ale od kiedy mBank wchłonął Multibank, pojawiły się oddziały z żywymi ludźmi i wpłatomaty. 





W piątek 1 sierpnia udałem się więc do oddziału, gdzie stał wpłatomat. Włożyłem kartę kredytową - działa. System poprosił mnie o włożenie gotówki - włożyłem. Po całej operacji odebrałem potwierdzenie wpłaty. Pomyślałem: sprawdzę czy pieniądze są na karcie. Włożyłem więc kartę do banko/wpłatomatu, poprosiłem o stan konta. Nic się nie zmieniło. Hmmm, pomyślałem, pewnie system jeszcze "nie przemięlił".

W sobotę 2 sierpnia przychodzi SMS: proszę spłacić kartę. Trochę się zdziwiłem, a nawet zdenerwowałem. Sprawdziłem przez Internet - rzeczywiście karta się nie spłaciła. Co więcej - nigdzie nie ma wpłaconych wczoraj dwóch tysięcy! (Nb. zauważyłem, że bank uszczknął mi 5 złotych za sprawdzenie salda rachunku, o czym było powyżej oraz 4 zł za upomnienie o braku spłaty karty).

W poniedziałek poszedłem do banku (uprzednio sprawdzając stan konta i karty - nic nie ma). Opowiedziałem całą sytuację miłej pani, pokazując jej kwitek wpłaty i poprosiłem o wyjaśnienie. Wyjaśnienie było ponad możliwości miłej pani, gdyż niczego nie mogła znaleźć w systemie. Poprosiła więc dyrektora oddziału o pomoc.

Cóż się okazało? Ano 2000zł znalazły się na koncie i od razu zostały zablokowane pod spłatę karty. Ale karta się nie spłaciła, gdyż nie mam ustawionej opcji automatycznej spłaty. Sytuacja bez wyjścia...

Dyrektor oddziału wyjaśnił mi, że powinienem był najpierw wpłacić pieniądze na konto, a potem spłacić kartę (tak jak to robiłem dotychczas)...

Ale skoro nie ma innej możliwości, to dlaczego wpłatomat zaakceptował moją kartę kredytową i wpłatę?!

Koniec końców po dwóch chyba dniach karta "sama się spłaciła".

Nie będę zadawał oczywistych "pytań nostalgicznych" (jak mawiał mój znajomy).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz