poniedziałek, 3 listopada 2014

Zgłoszenie na policję


W marcu zmarła moja mama. Mniej więcej tydzień wcześniej skradziono jej dowód osobisty. Mama zdążyła to zgłosić na policję, ale nowego dowodu i umorzenia nie dożyła... Krótko po tym jej mieszkanie zostało sprzedane, a korespondencję, która jeszcze przychodzi co jakiś czas odbieramy.

W październiku na jej adres domowy przyszło pismo z Niemiec informujące, że na na drodze w okolicach Cottbus przekroczyła prędkość o 14 km/h jadąc samochodem o konkretnych numerach rejestracyjnych i uwiecznił to fotoradar. Do pisma dołączona była ankieta, podobnie jak do pism w Polsce. Nowinką było to, że można zalogować się na odpowiedniej stronie, wpisać określone parametry logowania i zobaczyć swój wyczyn uwieczniony  na zdjęciu. Oczywiście, jak można się było spodziewać,  na zdjęciu za kierownicą nie jest uwieczniona moja mama...

Pomyślałem, że zgłoszę ten fakt na niemiecką policję - w końcu nie mam daleko, a czuję, że będzie to ciekawe przeżycie.

Ale pomyślałem też, że zgłoszę to na polską policję. I tu przechodzimy do zasadniczej części całej opowieści.

Udałem się więc na posterunek policji. Za szybą siedział dyżurny, któremu zakomunikowałem, że chcę zgłosić taką oto sytuację: ktoś we wrześniu skorzystał z danych osobowych mojej mamy, która zmarła w marcu.
- A na jakiej podstawie pan tak twierdzi?
Trochę zaskoczony, bo nie spodziewałem się, że będę przepytywany w holu przed wejściem: "Proszę tu jest wezwanie z niemieckiej policji" i opowiedziałem najpierw to, co w drugim, a potem to, co w pierwszym akapicie. Gdy byłem przy "mama od marca nie żyje" pod szybą wepchnąłem akt zgonu.
- No! To musi pan to wysłać Niemcom i oni panu anulują.
- Nie, no tym to się w ogóle nie martwię, bo przecież na zdjęciu jest jakiś facet w aucie na niemieckich numerach, a poza tym mama nigdy nie prowadziła samochodu. Ponadto nie żyje. Proszę to potraktować jako obywatelskie zgłoszenie, bo wygląda na to, że ktoś korzysta ze skradzionego dowodu (o..., tu pan ma pismo z prokuratury). Może to jakaś szajka złodziei samochodów, albo innych oszustów. Może ktoś próbować wziąć kredyt na te dane.

Uprzejmy pan dyżurny policjant przegląda papierki, myśli, myśli...
- Proszę poczekać ja zapytam.

Po około 5-10 minutach pojawia się rozpromieniony:
- Tak jak panu mówiłem, proszę wysłać te dokumenty Niemcom i oni anulują to wykroczenie i całą resztą też się zajmą.

W zasadzie wyszedłem stamtąd zadowolony przenikliwością swojego umysłu - było mniej więcej tak, jak się spodziewałem. Choć miałem nadzieję, że zaproszą mnie do środka i zrobią może jakąś notatkę...

------------------------------
Nie chcę powiedzieć, że polska policja jest do niczego, ale mam wrażenie, że ciągle jesteśmy daleko od społeczeństwa obywatelskiego, gdzie złodziej boi się sprawiedliwego policjanta. Myślę, że policja jest zawalona "papierologią" i po prostu nie chce im się dorzucać sobie do pieca. Co broń Boże nie tłumaczy takiego postępowania i nie znaczy, że ja się z tym godzę. Jest mi przykro, bo w żadnej ze zgłoszonych przeze mnie na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat spraw, kiedy to kilkakrotnie okradziono moje samochody policja nic nie znalazła. Kiedy po pobiciu mojego syna, chodził na policję zeznawać, zrobiono kilka błędów proceduralnych (np. obdukcja odbyła się tydzień po wydarzeniu) i był traktowany jakby to on pobił...

Jestem daleki od demagogii, ale wygląda na to, że najprościej im idzie z fotoradarami przysłowiowymi emerytami przechodzącymi na czerwonym świetle... System nie działa jak trzeba....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz